poniedziałek, 1 czerwca 2015

Park Narodowy Jeziora Plitvice i lotnisko, Chorwacja - Dzień drugi i trzeci


Parę dobrych lat temu z rodzicami odwiedziliśmy Chorwację i Park Jezior Plitvice utkwił mi jakoś w głowie. Mój krótki opis dla Eweliny brzmiał następująco: "To takie miejsce na ziemi gdzie jest cholernie pięknie i czysto i pięknie i czysto i są jeziora i w ogóle wrzuć to w Google". Najwyraźniej podziałał, bo była mocno nastawiona na taką wycieczkę, wstałyśmy więc z samego rana aby zdążyć na autobus o 8:30. I było warto.

Ważna sprawa - nie można tu ufać kierowcom autobusów w stu procentach. Radzimy raczej złapać wcześniejszy autobus do centrum jeśli nie mieszkacie wystarczająco blisko stacji aby dotrzeć tam na pieszo.


Cena biletu z Zadaru do Parku to 170 kun w obie strony
Całodniowy bilet wstępu dla studenta to 80 kun. Bilet normalny - 110 kun.
Autobus dociera na miejsce około 10:30, a wraca o 17:00 i nie jest to ani za wcześnie ani za późno.

Z naszego doświadczenia wynika, że lepiej wysiąść na drugim przystanku i wrócić z pierwszego.



Zdjęcia mówią właściwie same za siebie, a nie są w stanie objąć tego, jak naprawdę wygląda ten park narodowy. Wspomnę więc tylko po raz ostatni, że jest tam po prostu przepięknie. Raj dla miłośników przyrody, fotografów oraz tych, którzy po prostu lubią spokojne spacery.


To, o czym warto pamiętać to wygodne buty, ubranie na cebulkę i prowiant na cały dzień. Najlepiej włączyć w niego coś energetycznego: czekoladę czy słodką bułkę.




Autobus rusza o 17:00 i właściwie całą drogę śpimy, więc możemy zostać w centrum do późnego wieczora.

Następnego dnia przed południem Ewelina wraca do domu i tym samym zostawia mnie samą na ostatni dzień i noc w Zadarze. Opuszcza ją słoneczny dzień i bikini idzie, delikatnie mówiąc, na marne, ale nie można mieć wszystkiego. Mnie słońce jeszcze potraktuje, ale za to czeka mnie ciężka noc na lotnisku.


Jeśli o lotnisku mowa to długo zastanawiałam się, czy nie zamykają go na noc. W końcu jest to malutki terminal przy pół-wsi, czemu mieliby pracować w nim przez noc? Rozważałam hostel i lotnisko, przez krótką chwilę też spanie na plaży i na tym zapewne by się skończyło, gdybym była z kimś. Samemu jednak spanie w tej okolicy na zewnątrz wydawało mi się raczej nieprzyjemne, zaryzykowałam więc ostatecznie lotnisko, szczególnie że tak czy inaczej zmuszona byłabym złapać poranny autobus.

Rzeczywiście, lotnisko w Zadarze otwarte jest przez 24 godziny. Ławeczka na sali przylotów nadawała się na prowizoryczny materac, odwiedził mnie tam nawet strażnik i łamanym angielskim zapytał mnie o 2:00 w nocy gdzie się wybieram. Nie liczcie jednak na luksusowe WiFi. Pół godziny internetu kosztuje 40 kun, płatne gotówką. Nie mogłam się więc zdecydować, nawet gdybym chciała.

Pierwsza w moim życiu noc spędzona na lotnisku i do tej pory chyba najgorsza, nie dorównuje jej nawet noc w autobusie z Tuluzy do Paryża. Plusem jest to, że miałam mnóstwo czasu na czytanie. Zbawcą tej podróży oficjalnie zostaje reader eBooków!


Wracając jednak do mojego samotnego dnia w Zadarze, to w pełni wykorzystałam potencjał tego miejsca najpierw korzystając ze słońca na plaży, a potem spacerując plażą i deptakiem (ul. Karma) wzdłuż wybrzeża. W autobusie byłam więc w stu procentach ukontentowana i byłam pewna, że trzy dni to wystarczająco dużo czasu na Zadar.

Na tym podróży jednak nie koniec, zdecydowanie nie mogłam doczekać się przelotu do Marsylii i dojazdu do Montpellier.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz